Nie było
idealnie, ba, daleko było nam do idealności. Kłóciliśmy się średnio trzy razy w
tygodniu, trochę przez moją zazdrość, trochę przez jego skłonności do
nadmiernego kontrolowania ludzi. A mimo to byliśmy razem, razem szliśmy przez
życie i już w liceum byliśmy dla znajomych parą idealną. Gdy Bartek dostał
propozycję gry w Kędzierzynie, nie było dla mnie innej możliwości, jak ta, że
jadę z nim. Wtedy kochałam go tak mocno, że byłam w stanie zrobić dla niego
wszystko. Nasza miłość była świętością i wiedziałam na sto procent, że to z nim
będę do końca życia. Nie wiem, czy właśnie to przekonanie nas zgubiło.
Żyliśmy
wspólnie, w obcym mieście, niby tak blisko, a w rzeczywistości tak daleko od
domu. Życie musiało zweryfikować, czy nadajemy się do samodzielnego, choć
wspólnego funkcjonowania.
Już wtedy
coś się psuło, nie było tak, jak być powinno. Chodziłam po świecie wiecznie
zirytowana zachowaniem Bartosza, on wyżywał się na mnie za swoje drobne
niepowodzenia, po prostu nie było dobrze. Zatraciliśmy siebie w całym tym
wspólnym egzystowaniu.
Michał był starszy. Teoretycznie
powinien być o wiele poważniejszy. Nie był. To z nim przeżyłam zdecydowanie
nieprzyzwoite momenty, kiedy chciałam błagać o więcej i więcej. Zaczęło się
zupełnie niewinnie, od jednego pocałunku, który nigdy nie powinien mieć
miejsca. Świętowaliśmy wszyscy razem któreś z kolei Mistrzostwo Polski zdobyte
przez Skrę i czułam się na tyle źle, że chciałam wracać już do domu. Michał
zaoferował, że mnie podwiezie, bo to on był gospodarzem i jednocześnie
abstynentem. Zrobiło mi się miło, że chce mu się tłuc przez cały Bełchatów po to,
bym dotarła do domu bezpiecznie, pożegnałam się z Bartkiem, który nie miał nic
przeciwko i wyszliśmy.
Podobał mi się od momentu, kiedy
się zapoznaliśmy. Marzyłam o nim po cichu, bo doskonale wiedziałam, że jest
poza moim zasięgiem. Starszy, bardziej doświadczony i wreszcie tak przystojny,
że na jego widok miękły mi kolana. Nauczyłam się jednak panować nad sobą, bo
zostałam do tego zmuszona. Bardzo często bywaliśmy w tym samym pomieszczeniu,
więc nie miałam innego wyjścia jak tylko ujarzmić swe emocje.
Alkohol nie był płynem, którego
sobie oszczędzałam tego wieczoru, dlatego nie zdziwiło mnie zupełnie to, że
potknęłam się na schodach i zleciałam w dół, na idącego przede mną Miśka. Nie
wiem, jak to zrobił, ale zrobił. Odwrócił się w odpowiednim momencie i
przytrzymał, żebym nie upadła. Podziękowałam mu słabym głosem, który znacznie
stracił na sile z powodu oczu, które wpatrywały się prosto w moje. Poczułam,
jak przez ciało przepływa mi prąd elektryczny i jestem pewna, że on też musiał
to poczuć. Nie odezwaliśmy się słowem, bo zaraz potem wyprostowałam się,
doprowadziłam do porządku i poszliśmy do samochodu. Przez całą drogę wnętrze
samochodu wypełniała tylko muzyka płynąca z radia.
Dojechaliśmy na miejsce i właśnie
wtedy, kiedy miałam podziękować i obróciłam głowę w jego stronę, on zaczął się do mnie
niebezpiecznie zbliżać. Jeszcze raz poczułam dreszcze na całym ciele, co
odebrał jako przyzwolenie i łapczywie wpił się w moje usta. Było mi cudownie,
tak, jak jeszcze nigdy nie było z Bartkiem. Podejrzewam, że właśnie ten czynnik
zadecydował o późniejszych wydarzeniach. Dzika rozkosz i nieznane dotąd
doznania. Zdołaliśmy się wreszcie od siebie oderwać i poczułam się zwyczajnie
głupio. Uciekłam stamtąd, po podziękowaniu za podwózkę, wysiadłam z auta i
odeszłam szybkim krokiem.
Kiedy Bartek wrócił do domu, nie
mniej pijany niż ja i wślizgnął się do łóżka, udawałam, że śpię jak zabita. Gdy
usłyszałam jego chrapanie i poczułam, jak jego ręka przyciąga mnie do siebie,
byłam pewna, że śpi. Dopiero wtedy otworzyłam szeroko oczy i zaczęłam
zastanawiać się, co ja najlepszego zrobiłam.
Obiecałam sobie, że to skończę,
zanim jeszcze na dobre się zacznie. Ale niepojęte dla mnie jest, jak działał na
mnie ten człowiek. Przyciągał mnie do siebie niczym magnes, a sama świadomość,
że on może należeć do mnie, że to właśnie ja czerpię przyjemność z jego
przyjemności, sprawiała, że czułam się jak pani świata. Było mi obojętne, czy ten
świat dowie się, że coś nas łączy. Mogłam żyć ze świadomością, że wiemy o tym
tylko my dwoje, wręcz byłam z tego powodu szczęśliwa. Ogromną satysfakcję
dawało mi patrzenie na napalone fanki, które na pewno marzyły o tym, co miałam
ja. A miałam Michała. Nawet jeśli było to bardziej miewanie, niż posiadanie.
o, klepię pierwsza.
OdpowiedzUsuńGeneralnie to ja się jej nie dziwię, no bo kto zostałby wierny Kurkowi, jeżeli obok byłby ociekający seksem, błękitnooki bóg seksu? Trochę mi szkoda Bartka, bo ja tak mam, że za bardzo go lubię i sama nie wiem dlaczego, może z współczucia bo ma odstające uszy, ale upojne chwile z Winiarskim miażdżą to wszystko.
OdpowiedzUsuńMuszę zgodzić się z tą małpą powyżej, bo Michał to Michał.
OdpowiedzUsuńKurek jest zajebisty całym sobą, ale sory, Winiarskiego nie przebiję.
A ja się absolutnie nie zgadzam ale ja to ja, mam inne ideały :) nie podoba mi się bardzo to, co zrobiła bohaterka. biedny Bartek i tyle.
OdpowiedzUsuńno w sumie to taka prawda, że Winiar jest bardziej pociągający od Kurka, co nie zmienia faktu, że pani główna bohaterka zachowała się niezbyt rozsądnie.
OdpowiedzUsuńrozkmina rozdziału: czy bohaterka ma jakieś imię?
OdpowiedzUsuńrozkmina rozdziału nr 2: czy będzie kontynuacja?
cóż, nie da się ukryć, że Winiar to lepsza partia :D aczkolwiek szkoda mi jej samej. Jeden taki wyskok, a później nic nie będzie już takie samo :c
winiar to lepszy kandydat zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńa ja rozumiem tą sytuację bardzo dobrze, o. ale może się przejechać i na końcu zostanie sama jak palec :c
OdpowiedzUsuńo rany Winiary!
OdpowiedzUsuńOstatnio jakoś polubiłam Kurka (może dlatego, ze nie ma go w Polsce - nie wiem), więc jest mi go troooszkę szkoda. Ale tylko troszkę.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się TEGO Michała, ale to miło, bo akurat o nim lubię czytać. Cóż - nie dziwię się jej :)
OdpowiedzUsuńA ja nie lubię ani tego, ani tego :)) Jestem inna :D
OdpowiedzUsuńAle postawię się za Bartkiem. Jestem dziewczyną, która nie lubi zdradzania, ot co!