piątek, 12 września 2014

Zawsze będę cię kochał.

Nigdy nie sądziłam, że coś takiego napiszę. Serio.

W jednej ręce dzierżę szklankę z whisky i colą. W drugiej trzymam pilot od telewizora. Na swoje własne nieszczęście jestem abonentem Cyfrowego Polsatu i podejrzewam, że to mnie niszczy. Poważnie? Jakby fakt, że wykupiłem gdzieś tam abonament miał jakiekolwiek znaczenie… Otóż prawda jest taka, że gdyby nie to, nie katowałbym się w tym momencie patrzeniem na to, co dzieje się w Łodzi. Pewnie grałbym na PSie i nawet nie patrzył na relację punktową. Oh, nie oszukuj się pacanie, zapłaciłbyś tę stówkę, w końcu co to dla ciebie? Mała cena jak na możliwość dręczenia samego siebie.

Uporządkujmy twoje myśli. Zróbmy to wspólnie. Są dwa powody, dla których oglądanie meczu reprezentacji jest dla ciebie katorgą. Po pierwsze, nie jesteś już częścią tej drużyny. Czujesz się odrzucony i niepotrzebny. Masz mnóstwo wolnego czasu i powinieneś być wdzięczny za te chwile odpoczynku, ale do cholery, kto byłby zadowolony z powodu wymiany go na pozornie nowszy model? Czy jakiś tam Konarski jest lepszy od ciebie? No przecież wiadomo, że nie. Nie ma w sobie tyle woli walki, nie ma tego czegoś, co ciągnie zespół, nie potrafi głośno przeklnąć i poderwać chłopaków do gry. Wpatrujesz się w telewizor i klniesz patrząc na to, jak nic im się nie klei.
- A ty znowu to oglądasz? Czas najwyższy, żebyś dał sobie spokój.
Wchodzi do salonu jakby nigdy nic i zaczyna z grubej rury. Na początku nawet ją lubiłeś, ale teraz tylko działa ci na nerwy.
- Odwal się.
Nie wytrzymujesz i gwałtownie stawiasz pustą już szklankę na szklanym blacie. Parska tylko, kręci głową i z wrednym uśmieszkiem odchodzi. Chwilę potem słyszysz zamykane drzwi i doznajesz ulgi, że zostałeś ze swoją beznadzieją sam na sam. Nie lubisz jak spędza tu popołudnia i czasem noce, choć zdajesz sobie sprawę, że to niezbędne, żeby utrzymać pozory. Dlatego się na to godzisz, choć sam już nie wiesz, kiedy ostatecznie puszczą ci nerwy i po prostu wypędzisz ją ze swojego życia. Jest ci potrzebna tylko do stworzenia iluzji, bo ostatnio dotarło do ciebie zbyt wiele plotek na swój temat. Może niedługo wszystko się uspokoi i już będzie dobrze, zostaniesz sam ze sobą. Choć oczywiście wolałbyś z kimś innym.
Drugi powód. Biega wkurwiony po boisku i tylko wszystkich pogania, żeby w końcu ruszyli dupy i zaczęli cokolwiek grać. Starasz się na niego nie patrzeć, choć ciężko nie zwracać uwagi na taki wulkan energii… W łóżku też taki był… KURWA, chłopie, nie myśl o tym, bo całkiem polegniesz i twój na nowo budowany świat runie jak domek z kart. W przerwie idziesz do kuchni by uzupełnić braki w szklance i zabierasz ze sobą całą butelkę whisky. A co sobie będziesz żałował, każda okazja jest dobra. Spoglądasz w telewizor, a realizator właśnie postanowił zburzyć twoją cudem utrzymywaną obojętność. Bo oto na ekranie twojego najnowocześniejszego telewizora, pojawiają się one. Dwie kobiety, które zrujnowały twoje życie. Iluzję normalnego życia, jakie zwykłeś prowadzić. Jedną znasz od bardzo dawna, drugiej nawet nie widziałeś na oczy. A teraz, gdy skupiasz swój wzrok na tej młodszej… Robi ci się słabo, bo zdajesz sobie sprawę, że nigdy nie znaczyłeś dla niego tyle, ile one dwie. Byłeś tylko przygodą, marnym eksperymentem, czymś na próbę. Kurczysz się w sobie i choć starasz się ze wszystkich sił, widzisz przed oczami tamten dzień.

- … ona jest w ciąży, rozumiesz? – zupełnie nie dotarło do mnie, co było na początku zdania, bo kiedy zaczął mówić, myślałem o tym, co będziemy robić, jak już wrócimy do mojego mieszkania.
- Przepraszam, co? – zapaliła mi się czerwona lampka i coś mi nie pasowało. – O czym ty mówisz?
- Skup się, proszę cię… - wygląda na zdruzgotanego. I bardzo pewnego siebie zarazem. O co do cholery chodzi?! – Moja dziewczyna jest w ciąży, rozumiesz?
- Ja pierdolę – wyrywa mi się tylko. On coś jeszcze mówi, ale patrzę na niego z niedowierzaniem i pokazuję mu ręką, żeby przestał. Myśl człowieku, myśl. Będzie dobrze, nic się nie zmieni, wszystko będzie tak jak dotychczas. – Poczekaj. I co w związku z tym?
- Czy ciebie pojebało? Nie rozumiesz co do ciebie mówię? W CIĄŻY. Przeliterować? – wkurwił się, a ja nic nie mogę na to poradzić. -  Teraz będziemy rodziną. Ja, ona i nasze dziecko. Kminisz?
- Chcesz mi powiedzieć, że nie ma dla mnie miejsca na tym zajebistym rodzinnym obrazku? – wkurwiam się i ja, bo powoli zaczyna do mnie docierać, co chciał mi przekazać. – Poważnie?! Po tym wszystkim, co razem przeżyliśmy, chcesz mnie tak po prostu kopnąć w dupę i zostawić? Dla niej? Naprawdę?! Mówiłeś, że mnie kochasz!

Czy to się dzieje naprawdę? Czy ja śnię? Przecież to nie może się tak skończyć. No kurwa, litości! Mieliśmy być razem, miało być tak pięknie, no ja pierdolę!
- Mówiłem. Kiedyś. Teraz zrozumiałem, co jest dla mnie najważniejsze. Wybacz, ale to nie jesteś ty. Odchodzę. 
Jak on może być tak spokojny, kiedy w tobie szaleją emocje?
- Spierdalaj. Zejdź mi z oczu. Wierzyłem ci, ufałem, kochałem cię. Kurwa, jaki ja byłem naiwny!
Walę bez opamiętania w deskę rozdzielczą mojego samochodu, w końcu na niego spoglądam, a on siedzi nieruchomo, z zaciętą miną. Chciałbym zobaczyć w jego oczach ból, ale go tam nie ma. Nie ma, bo nigdy w tych oczach nie było miłości do mnie, była tylko pierdolona iluzja. Nie ma go teraz co boleć.
- Przepraszam – rzuca na odchodne i wysiada z samochodu.
- Chuj ci w dupę! – krzyczę przez zamknięte drzwi, a potem z piskiem opon ruszam z parkingu. Najchętniej bym go teraz przejechał, ale wiem, że nie mogę. Po prostu nie.

Następnego dnia nie poszedłeś na trening, pamiętasz? Nie chciałeś go tam spotkać. Nie spotkałbyś, bo on naprawdę odszedł. A teraz, kiedy otrząsasz się z zamyślenia, łapczywie chwytasz butelkę z alkoholem i choć wcale ci nie smakuje, bo whisky jest ciepła, bez lodu i bez coli, wypijasz do dna. Butelka rozbija się o płytki, a ty już nie możesz wytrzymać i zaczynasz cicho szlochać. Zawsze myślałeś, że nie umiesz już płakać, ale kiedy on cię zostawił, przekonałeś się, że owszem, potrafisz, a płakanie to wręcz twoja domena. Alkohol przynosi ukojenie, bo po kilku minutach miotania się po kanapie zasypiasz, a ostatnie co pamiętasz, to jego twarz po ostatniej akcji w całym meczu. Jest ci tak dobrze, śpisz, a on stoi nad tobą, patrzy na ciebie i słyszysz z jego ust „zawsze będę cię kochał…”

Skąd możesz wiedzieć, że właśnie to zdanie wypowiada w myślach i zastanawia się, co teraz robisz i jak się czujesz?



Hmmm. Tak. Stworzone z potrzeby serca. 
Trochę mi się wali to wszystko na głowę i nie chcę o niczym myśleć. 
I mi smutno, że już niedługo kończy się moje tourne po miastach gospodarzach. Niech te MŚ trwają ze dwa lata i niech ja mam bilety na wszystkie mecze! 
Ktoś tu jeszcze jest ze mną? Zostawcie po sobie cokolwiek, bo mam nowe pomysły i może jeszcze coś stworzę, nie wiem, czy jest sens. 
Ach, zapomniałabym - z dedykacją dla prosaen, bo to takie jej klimaty ;) 

7 komentarzy:

  1. O kurwa. Kocham cie tak ze ja pierdole za to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie tylko za to ale, do cholery to jest tak mocne i dobre ze sie tym upajam wręcz.

      Usuń
  2. Jeeeee, wiedziałam, że to będzie o nich :D (znaczy się jestem już znana ze zbychiałów, ok). powiem ci tak, dobrze z tym trafiłaś, jak dla mnie to ma jak najbardziej sens, oczywiście jak to zbychiał, na koniec musi być heartbreak. ale jestem zaszczycona, że takie coś jest zadedykowane mnie, dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. oh, Wiedźmo, tak cię kocham za to pisanie, że nie zdajesz sobie sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. KARLAJN! To jest ZBYCHIAŁ!!! asdfghjkl;

    OdpowiedzUsuń
  6. Prawdziwa alternatywa :D
    Zaskoczyło, podoba mi się.
    Pozdrawiam.
    [pnowakowski]

    OdpowiedzUsuń