Powiedziałam sobie, że
nigdy nie napiszę nic o Wronie, bo go za dużo dookoła. I całkiem mnie nie jara.
A potem przeglądałam moje zdjęcia z Pucharu Polski. I nie wyszło.
On mnie wybrał. On
mnie woła z tego zdjęcia. I mówi: napisz o mnie.
Wszyscy doskonale wiedzieli, że mam skłonności do
wprowadzania chaosu w otoczeniu.
Chaos to moje drugie imię.
W końcu na ile uporządkowana może być osoba, której dano
imię Telimena?
- Nena, pospiesz się do cholery!
Ale że jak to? Zupełnie nie wiem czego chce ode mnie Kaśka,
krzycząca mi nad głową. Moja młodsza siostra, która dzięki temu, że urodziła
się długo po mnie, dostała normalne imię. Rodzicom przeszedł etap buntu,
dlatego ona może się cieszyć ze swojego pospolitego imienia, podczas gdy ja od
zawsze miałam kompleksy. Co ona tu robi? I dlaczego mnie tak bezczelnie budzi?
- Andrzej dzisiaj przyjeżdża!
Ah, tak, Andrzej. Nie robi to na mnie najmniejszego wrażenia
i z ulgą opadam na łóżko, po tym jak nieznacznie podniosłam głowę, zadowolona,
że to nic ważnego. Ile razy zapominałam o urodzinach rodziców, mojej rodzonej
siostry, czy najlepszej przyjaciółki, która tymczasowo została w Kielcach, bo
nie dostała urlopu, żeby ze mną przyjechać do Warszawy… Krzyk Kaśki wzbudził we
mnie obawę, że znowu zapomniałam o jakiejś doniosłej rocznicy, a tymczasem moja
siostra zorganizowała dzisiaj przyjęcie na cześć swojej miłości od czasów
podstawówki. Miłości platonicznej, bo przecież nigdy do niczego między nimi nie
doszło. Kaśka najwyraźniej zapragnęła to zmienić, bo kiedy tylko Andrzej się do
niej odezwał i napomknął, że przyjeżdża na stare śmieci, popadła w paranoję i rzuciła
się w wir przygotowań. Generalnie przestawałam jej słuchać już po tym, jak
słyszałam to imię na A, więc niewiele wiedziałam o tym, co planuje. I kiedy. Ale
teraz wszystko nagle nabrało sensu.
Właściwie nie ruszałam się z łóżka, a ona zapierdalała jak
ruski motorek, żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik. Ja ograniczyłam się do
doprowadzenia się do porządku i zrobienia z siebie imprezowej laski, co
sprowadzało się do wzięcia prysznica, wyprostowania włosów, zrobienia lekkiego
makijażu i przywdzianiu dżinsowych szortów i bokserki.
Oh kurwa. Wydałam
z siebie wewnętrzny jęk, który stłamsiłam w zarodku i nie pozwoliłam mu się
wydostać na zewnątrz. Szedł w naszą stronę, bo stanęłam z Kaśką przed domem i
wspólnie witałyśmy przybyłych gości. Zupełnie jakbym miała jakiś udział w
przygotowywaniu przyjęcia. Dobre sobie. Nie
spodziewałam się, że Andrzej, sam jego widok, może na mnie tak działać.
- No czeeeść… - niemal wymruczał, uśmiechnięty od ucha do
ucha i najpierw podszedł do mojej siostry, która nie potrafiła ukryć, jak
bardzo się cieszy na spotkanie z nim. Podniecenie się z niej wręcz wylewało, co
zaowocowało moim zażenowaniem. Kaśka nie mogła się powstrzymać. I robiła z
siebie idiotkę.
- Ja pierdolę… - wyrwało mi się z ust, po tym jak zasłoniłam
twarz dłonią, żeby nie patrzeć na ten cały cyrk.
Wdzięczyła się do Andrzeja, usiłując flirtować już na
wejściu, podczas pierwszego spotkania po dwóch latach. Hm, bardzo mądre.
A potem, kiedy moja siostra upokorzyła się doszczętnie,
wypalając coś totalnie głupiego, Andrzej podszedł do mnie, jakby powitalnego
całusa w policzek zostawił sobie na deser, po mało udanym daniu głównym. Usiłowałam
nie zwracać uwagi na dreszcz, który przeszedł od mojego policzka w dół, kończąc
swą drogę w najbardziej newralgicznym miejscu mojego ciała. I naprawdę starałam
się wmówić sobie, że to tylko stary znajomy, z którym się nie widziałam kilka
lat, a przed oczy przywoływałam jego obraz w paskudnym stroju mumii, który
zaprezentował całemu światu podczas jednego z balu przebierańców w podstawówce.
Nic z tego, bo mój mózg podsuwał mi obraz Andrzeja stojącego przede mną,
owiniętego tylko w elastyczne bandaże. Bo ja zła kobieta jestem. Otrząsnęłam się
z szoku i z całych sił próbowałam ostudzić działanie niektórych organów.
Szczególnie tego odpowiedzialnego za proces rozmnażania.
Zostaliśmy zaciągnięci przez gospodynię imprezy na podwórko
z tyłu domu, a ja zaczęłam się zastanawiać, od kiedy moja siostra jest
właścicielką wielkiego rozkładanego basenu i co tu robią te wszystkie leżaki,
ręczniki, piłki plażowe i co najśmieszniejsze – lada barowa z wynajętym
barmanem. Ma skubana rozmach. Ja szłam właściwie z tyłu, bo Kaśka kontynuowała
swój plan uwodzenia najważniejszego gościa tej imprezy. Kiedy już przywitał się
z resztą gości zgromadzonych przy basenie, zażądałam od siostry prywatnej
audiencji, ciągnąc ją za łokieć w pozbawione ludzi miejsce pod żywopłotem.
Stawiała opór, ale w końcu się udało.
- Co ty kurwa odpierdalasz? – wyraziłam swoją dezaprobatę w
bardzo dobitny sposób.
- O co ci chodzi? – jakby nie wiedziała o co mi chodzi…
- Robisz z siebie debila, zachowujesz się jak zakochana nastolatka,
przystopuj trochę. Takie zachowanie ci nie pomoże – jako starsza siostra zawsze
dawałam jej dobre rady, a ona zazwyczaj mnie słuchała. Jednak nie tym razem.
- Ty po prostu jesteś zazdrosna, przyznaj się. Wiesz, że nie
masz u Andrzeja szans, a on ci się cholernie podoba – nigdy nie widziałam w jej
oczach tyle przekory i nienawiści, a znałam ją w chuj długo i dosłownie miałam
okazję być z nią podczas każdego rodzaju życiowych wydarzeń. Ten wyrzut w jej
głosie zaskoczył mnie kompletnie.
- Okej. Skoro tak mówisz. Dzięki za zajebistą imprezę.
I odeszłam, zostawiając ją samą pod żywopłotem, z nadzieją,
że ją zeżrą komary. Pieprzona księżniczka.
- Hej Andrzejko, idziesz ze mną? Spierdalamy z tej imprezy.
Patrzy na mnie, odrobinę zdziwiony, wzruszył ramionami i
podążył za mną. Zemsta jest kurwa słodka.
- Hej, ziomek, daj flaszkę Finlandii – zwracam się do
człowieka za barem. – A co sobie będę żałować – dodaję, kiedy butelka spoczywa
bezpiecznie w mojej torebce.
Śmieję się, kiedy wspinamy się po płocie stadionu, na którym
Andrzej zwykł kiedyś biegać rano i wieczorem i zna całkiem niezłą miejscówkę. Śmieję
się, kiedy niezgrabnie ląduję na tyłku, już po drugiej stronie. Zapiera mi
dech, kiedy Andrzej staje na nogach i podnosi mnie z trawiastego kawałka ziemi.
Robi to z taką gracją, jakby to było coś normalnego, jakby codziennie skakał
przez płot i podnosił dziewczyny z pozycji siedzącej do pionu. Po chwili
zamyślenia dziękuję mu za pomoc i ciągnę za rękę, kierując się w stronę boiska
do nogi. Usiedliśmy na murawie, ramię przy ramieniu i zaczęliśmy pić Finlandię
z gwinta. Kiedy Wronko wyjął z kieszeni fajki, zrobiła nam się niezła impreza.
W miarę upływu czasu, nasza rozmowa sprowadzała się na coraz dziwniejsze tematy
i w końcu kiedy spojrzałam przez butelkę jak pirat przez lunetę i nic w niej
nie chlupotało, dotarło do mnie, kto siedzi obok mnie. I że warto byłoby
sprawdzić, czy te wszystkie sygnały wysyłane przez moje ciało okażą się
słuszne. Do tej pory nasze dłonie niekiedy spotykały się ze sobą całkiem przypadkiem,
podczas podawania sobie flaszki z wódką. W pewnym momencie oparłam nawet plecy
o jego brzuch i tak zupełnie mimochodem objął mnie nogami, dając poczucie
bliskości. A potem, kiedy wódka się naprawdę skończyła, odchyliłam głowę do
tyłu i zaczęłam całować jego szyję, co doprowadzało mnie do niemal takiego
samego podniecenia, jak jego. Nie wytrzymałam w takiej pozycji długo i
przeniosłam się na kolana, podczas gdy on ciągle siedział. Włożyłam dłonie pod
jego koszulkę i poznawałam fakturę jego wyrzeźbionych mięśni, co wyraźnie
sprawiało mu przyjemność. W końcu w amoku pozbyłam się jego koszulki i zabrałam
się za spodnie, a Andrzej zerwał ze mnie bokserkę, całując moje obojczyki.
Kiedy pozbył się moich koronkowych stringów i uświadomił sobie, że oboje jesteśmy
gotowi, położył mnie na rozgrzanej trawie. Kiedy poruszał się we mnie, przez
chwilę zapatrzyłam się w niebo, na którym nie było widać ani jednej gwiazdy.
Otrząsnęłam się z zamyślenia i skupiłam się na tym, co działo się między nami,
czerpiąc maksymalną przyjemność z faktu, z jak cudownym mężczyzną kocham się
właśnie na mokrej, rozgrzanej trawie. Był idealny w tym co robił, delikatny i
agresywny zarazem, kiedy odchylał miseczkę mojego stanika i pozwalał piersiom
wypływać po to, by przygryźć sterczące sutki.
- Ne-na – sylabizuje pieszczotliwe zdrobnienie mojego
imienia, przy okazji dwóch ostatnich pchnięć, które prowadzą go do ostatecznego
spełnienia.
Leżymy chwilę na przystrzyżonej murawie, aż w końcu Andrzej
orientuje się, że mnie nie zaspokoił.
- Nie martw się, rzadko kiedy osiągam orgazm – odpowiadam
pocieszająco na jego pytanie, gładząc jego lekko zarośnięty policzek.
- I co teraz? – pyta lekko zamroczony, jakby nic sobie nie
robiąc z tego, że nie spełnił moich oczekiwań, w przeciwieństwie do większości
facetów, którzy unosili się w takich sytuacjach pseudo honorem i natychmiast
odchodzili.
- Teraz kochanie pójdziesz do Kaśki, bo jej naprawdę zależy.
A kiedy się spyta, co ze mną robiłeś, powiesz jej, że rozmawialiśmy.
Kradnę mu ostatni namiętny pocałunek, podnoszę się z trawy,
otrzepuję spodenki i odchodzę. On podąża za mną, po to, by po jakimś czasie
nasze drogi się rozeszły. Ale dopiero za płotem, przez który po raz kolejny
pomaga mi przejść.
Kaśka nadal się do mnie nie odzywa, Andrzej czasem dzwoni i
umawiamy się na przelotny seks. Okazało się, że uniósł się jednak honorem i
pragnie się nauczyć, jak dać mi spełnienie. Mimo że z tego co mówi, cały czas
spotyka się z Kaśką. A ja, choć powinnam mu urwać za to jaja, jakoś nie jestem
w stanie pozbawić tej przyjemności i siebie i mojej siostry.
Szkoda:(. Szkoda, ze to ostatnie, szkoda, że to Wrona, szkoda, że bez orgazmu i ogólnie szkoda!
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o przedmowę, to ja cię doskonale rozumiem, ale jeszcze się nie złamałam, więc jest dobrze.
OdpowiedzUsuńco do opowiadania to bardzo mi się podoba i chociaż jak normalnie bym tego nie pochwalała, to teraz stwierdzam, że Kaśce się jakoś tak należy.
wiem, że już nie zmienimy twojej decyzji, ale ja będę tęsknić za twoim pisaniem, bo nadal jesteś jednym z moich blogspotowych guru.
Znam ten problem z Endrju. Jeszcze dzielnie odpieram chęci napisania o nim nawet czego tyci maluńkiego.
OdpowiedzUsuńSzczerze, nie chciałabym mieć takiej wrednej siostry jaką jest Nena. Takiej, jak Kaśka w sumie też nie. I za takiego Wronkę również bym podziękowała.
Mi tam się podoba, co piszesz, więc jak się namyślić na którąś z historii, wracaj.
Nie pochwalam takiego zachowania, oj nie pochwalam, ale z drugiej strony, fajnie by bylo mieć kogoś na seksa xD Dziękuję, że pisałaś ! <3
OdpowiedzUsuńCholerny świat. To ja z Tobą rozmawiałam cały wieczór, a te opowiadanie czekało w zakładce spokojnie, a tu takie rzeczy?!
OdpowiedzUsuńOd początku. Wronka to ma, że się wkrada do weny i tyle. Sama się o tym przekonałam :D Trochę mojej moralności niepodoba się to, że robi on Kaśkę, i Nenę (skądś Ty wzięła takie imię?) w chuja. Ale cóż. To facet, czego się spodziewać. Seks na murawie? Why not? :D
A teraz do końca. PISZ MI DALEJ, TE KURWA DWANAŚCIE OPOWIADAŃ, BO INACZEJ POROZMAWIAMY, KOTKU. :*
Też się nie oprę i bądź, co bądź jest mi bardzo miło, że zostałam wyróżniona (chociaż to wcale nie koniec Twojej blogowej kariery).
szkoda, że to koniec. Mam nadzieję, że jednak kiedyś wrócisz ;)
OdpowiedzUsuńpowodzenia! :)
Nie rób nam tego. Odpocznij, przemyśl sobie wszystko, ale wróć. My będziemy czekać. A przede wszystkim tęsknić. :c
OdpowiedzUsuńKuźwa, Andrzej to złośliwa bestia. Nie za dobrze się ustawił? Nie za przyjemnie mu podczas jazdy na dwa fronty?
Tacy to mają zajebiście ustawione życie. I kuszące.
Aż ciężko mi stąd wychodzić.
Nie wiem co napisać. Przykro mi. Dziękuję. Ale mimo wszystko dobrze, że do Ciebie zawołał ;)
OdpowiedzUsuńOj Karolino, dziewczyno. Wrona ładnie Cie zmusił wzrokiem do napisowania to i przyjdą mecze i będą kolejni. Pisam Ci to ja. Odwenowiona Usia.
OdpowiedzUsuńEh, no.
Jakbyś nie zdecydowała tak będzie. Po Twojemu.