środa, 14 stycznia 2015

»»


SMS. Od Niego. Otwieram wiadomość z niecierpliwością, taką samą z jaką odczytywałam każdą poprzednią. I zastanawiam się przez ułamek sekundy, co tym razem wymyślił. Wiadomość się załadowała i choć bardzo chciałabym wiedzieć, jaki to pomysł, to jednak nadal nie wiem, nawet po odczytaniu dwóch zdań, w których zawarły się jego wyjaśnienia.

Spakuj się. Na dwa dni, klimat podobny do polskiego, trochę cieplejszy, koniecznie zabierz małą czarną!

Patrzę na kalendarz, który wisi w kuchni i mimowolnie uśmiecham się na widok mojej zdecydowanie ulubionej kartki, na której widnieje mój ulubiony trener wszechczasów i przy okazji niezłe ciacho, Andrzej Anastasi. Dzisiaj jest dwudziesty siódmy lipca. Za dwa dni obchodzę swoje trzydzieste urodziny i przekroczenie tej granicy napawa mnie dziwnym strachem i jakimś obrzydzeniem. Gdybym tylko mogła zatrzymać czas i już zawsze mieć dwadzieścia kilka lat… 

Gdzie jedziemy? 

Odpisuję po dłuższej chwili, choć to pytanie ciśnie mi się na usta od samego początku. Nie czekam długo na odpowiedź.

To przecież niespodzianka. ;)

Wiedziałam.
To dlatego posłusznie pakuję do małej walizki starannie przemyślane zestawy ubrań, trochę kosmetyków, kilka par butów w tym wygodne baleriny i seksowne ażurowe szpilki i siadam na walizce, żeby ją domknąć. 

Kiedy wyjeżdżamy? 

Przypominam sobie, że nawet nie spytałam o termin naszego wyjazdu i czym prędzej naprawiam ten błąd. Po raz kolejny nie muszę długo czekać na odpowiedź.

Za 5 godzin. 

O Boże. Zaczynam panikować, w pośpiechu biorę prysznic, suszę i prostuję włosy i wyjątkowo starannie wykonuję makijaż. Potem, gdy jestem dopieszczona w najmniejszym calu, a do wyjazdu zostają mi 3 godziny, uspokojona siadam przy kuchennym stole i piję moją ulubioną, orzechową kawę. Jeszcze kilkakrotnie piszę do niego smsy z zapytaniem, co takiego mi przygotował, a on konsekwentnie odpowiada, że dowiem się w swoim czasie. Jest przy tym taki tajemniczy i pewny siebie, że nakręca mnie to do granic możliwości. Kiedy przyjeżdża po mnie godzinę wcześniej, nie mogę się wprost doczekać, aż dowiem się, co takiego mi przygotował. Szczerze mówiąc wiercę mu dziurę w brzuchu, żeby tylko odkryć naszą destynację. Zachowuję się przy tym jak mój pięcioletni siostrzeniec i widzę, że on ma mnie już dość, choć na pewno jestem o wiele bardziej seksowna podczas moich prób wydębienia od niego tej najważniejszej informacji. Wsiadamy do samochodu i nawet nie bawi się w zawiązywanie mi oczu opaską, bo wie, że ja wiem, że będziemy lecieć samolotem. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że uwielbiam latać, w końcu trochę mnie już zna. 
Nie sposób nie zauważyć na ekranie LCD wiszącym nad stanowiskiem odprawy w kolejce do którego stoimy wyraźnego i bijącego po oczach napisu “Rzym.” 
- Poważnie?! Lecimy do Rzymu?! 
Tak, wiem, robię z siebie idiotkę, a wszyscy ludzie zgromadzeni na lotnisku oglądają się za nami. Nie dbam o to, co pomyślą, bo i po co zaprzątać sobie głowę takimi bzdurami? Najważniejsze, że niedługo spełni się jedno z moich marzeń - będę we Włoszech, w Rzymie, z kimś, kogo kocham nad życie. 
Lot mija bez najmniejszych problemów i kiedy wychodzimy z budynku lotniska i uderza we mnie to gorąco, chce mi się płakać ze szczęścia.

***

Nie było wykwintnych dań w najlepszych włoskich restauracjach, nie było horrendalnie drogiego wina. Byliśmy my dwoje, na plaży, z koszykiem pełnym specjałów kupionych w piekarni, czteropakiem piwa Corona i niesamowicie niebieskim kocem. Po prostu siedzieliśmy na plaży, wpatrując się w zachód słońca, wtulając się w siebie i ciesząc się swoją obecnością. Założyłam tą jego ulubioną czarną sukienkę. I wszystko było idealnie, bo z nim nie mogłoby być inaczej. 
Kiedy już wracamy do domu, do prozy codziennego życia, do pracy i do treningów, nadal mam w głowie wspomnienia cudownych chwil nad włoskim wybrzeżem. I gdy dzień po powrocie, po jego wyjściu na trening znajduję na stole list, zaczynają mi płynąć łzy.

Dlaczego miałbym ci dać na przykład pierścionek z brylantem, skoro choćbyś nie wiem jak się o niego troszczyła, zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że go zgubisz? Na każdym etapie twojego życia może się to zdarzyć, podobnie jak na każdym etapie twojego życia będziesz wspominać o tym, co i gdzie ze mną przeżyłaś. Nawet jeśli będziemy już starzy i będzie łapać nas skleroza, to co wspólnie przeżyliśmy nadal będzie tkwić w naszych sercach. I choćbyś nie wiem jak chciała się pozbyć wspomnień – nie da się tego zrobić. Chociaż kochanie, muszę ci uświadomić, że nie będziesz chciała nigdy pozbywać się z mojego życia. Po prostu za bardzo cię kocham. Dlatego właśnie robię dla ciebie to, co robię, choć tak na dobrą sprawę to nic wielkiego. 

Chwytam za telefon i ledwo widząc przez łzy wystukuję na klawiaturze “Kocham Cię” i wysyłam wiadomość. Nie muszę długo czekać na odpowiedź. 

Ja Ciebie też, Maleńka. 



W bólach to powstawało, chyba przez rok. 
Data ślubu ustalona. O mamo. 

4 komentarze:

  1. ja bym nie miała nic przeciwko takiej niespodziance.

    OdpowiedzUsuń
  2. Płakać mi sie chce przez Ciebie. Miłość idealna, gdzie takiej szukać?

    OdpowiedzUsuń
  3. Co mamujesz, idź lepiej orkiestrę wybierać :D
    A niespodzianka najlepsza ever.
    Pierścionek też byłby dobry. Ale racja - wspomnień nie zgubi.
    Pozdrawiam.
    [niewyleczalnie]
    [pnowakowski]

    OdpowiedzUsuń