wtorek, 23 czerwca 2015

Kiedy kończy się niebo

Jest wieczór, a ty siedzisz sama w domu. Zrobiłaś wszystko, co było do zrobienia, wyszorowałaś wszystkie garnki i uprasowałaś wszystkie koszule. Zapaliłaś nawet świeczkę, żeby stworzyć nastrój. Zamiast wina otworzyłaś ulubione piwo. I siedzisz w łóżku, próbując skupić się na czymkolwiek. Nie da się.
Zastanawiasz się po raz kolejny, jak do tego doszło. Jakim cudem twoje ułożone życie wymknęło ci się aż tak spod kontroli. Było dobrze. Przecież było dobrze. Po tylu latach znajomości nadal lubiliście swoje towarzystwo, chociaż czasami było ciężko. A teraz? Teraz siedzisz sama w domu, podczas gdy on siedzi u niej. Kurwa, jak to się stało?
Próbujesz wmówić sobie, że wszystko jest w porządku. Przed całym światem odgrywasz przedstawienie, usiłujesz udowodnić, że naprawdę nie dzieje się nic złego, ale czy sama jesteś tego pewna? Gówno. Wszystko jest popierdolone.
Ciekawe, czy wszyscy znajomi uważają cię na naiwną idiotkę. Bo prawdę mówiąc, gdyby któraś z twoich koleżanek oznajmiła ci, że jej mężczyzna regularnie widuje się z przyjaciółką, przesiaduje u niej do późna w nocy i pomaga jej załatwiać różne sprawy, włączając w to wyjazdy poza miasto... No cóż. Uznałabyś, że albo bardzo mu ufa, albo jest skończoną kretynką. A jak ty wyglądasz w swoich własnych oczach?
Szczerze mówiąc całkiem słusznie wydaje ci się, że jesteś bardzo naiwna.
Ile jest w stanie wycierpieć kobieta, która kocha mężczyznę?
Wszystkie te sytuacje, kiedy nieważne było, że jesteś chora, jesteś smutna, albo po prostu wkurwiona, bo liczyło się tylko to, że ona go potrzebuje.
Zostawałaś sama, bo ona była w potrzebie.
Każdy moment, kiedy widziałaś, jak wymykał się z pokoju, żeby porozmawiać z nią przez telefon.
Każdy kolejny raz, kiedy na pytanie o to, co u niej, odburkiwał, że wszystko okej.
Każdy wieczór, kiedy upijałaś się z rozpaczy i do głowy przychodziły ci dziwne myśli.
Każda bezsenna noc, bo czekałaś aż wróci do domu, a potem po prostu zasypiałaś z wycieńczenia i bezradności.
Każdy trening, który rzekomo się przedłużał, a potem między wierszami wyczytywałaś, że jednak to nie był trening.
Każda jebana chwila, kiedy popadałaś w paranoję.

Zawsze broniłaś go przed swoją mamą, kiedy jej nie podobało się to, jak cię traktuje. Mówiłaś, że wszystko jest w porządku,  że doskonale go rozumiesz i nie masz pretensji. Że wiesz, że nie robi nic złego, że ona jest tylko przyjaciółką. Kimś, kto pomaga się oderwać od codziennego życia.
Ty sama wiesz, ile razy wyobrażałaś sobie, jak wygląda to oderwanie od rzeczywistości. I tylko ty wiesz, ile razy wyciągałaś torbę, żeby spakować najpotrzebniejsze rzeczy i uciec. I w końcu tylko ty posiadasz wiedzę jak bardzo go kochasz i ile jesteś w stanie dla niego znieść. I choć nienawidzisz za to siebie i jego, to i tak będziesz w tym trwać. Pierdolona męczennica. Sadystka. Głupia. Naiwna. Zaślepiona. Tak było i tak zostanie.

Jest już późno w nocy, ty nadal nie śpisz, a alkohol nieźle uderzył ci do głowy. Płakałaś może ze cztery razy. Nagle słyszysz klucz w drzwiach. Zawsze nasłuchujesz i strasznie pragniesz usłyszeć kroki na schodach. A teraz, kiedy drzwi otwierają się po dłuższym gmeraniu, całkowicie opadasz z sił. Jest pijany. Ty też, ale to nie ty włóczyłaś się nie wiadomo gdzie i wiadomo z kim.
Wchodzi chwiejnym krokiem do sypialni i uśmiecha się na twój widok. Wita cię buziakiem w policzek i mocno cię przytula. Ten uśmiech... Ten uśmiech sprawia, że zapominasz o wszystkim, że to, co przeżywałaś nagle przestaje się liczyć. A kiedy słyszysz z jego ust "dziękuję", wiesz, że było warto tyle cierpieć. Nagle jesteś pewna, że cię kocha. I że jesteś dla niego wszystkim.
W końcu tylko tyle ci zostało.


Dziesięć takich razy później ziołowe tabletki na uspokojenie przestają działać i lądujesz na oddziale psychiatrycznym. A on jest z tobą i obiecuje, że to wszystko się skończy.
Owszem, skończy się, bo żeby wyleczyć obsesję nie możesz mieć z nim żadnego kontaktu.
Sama wiesz, że to nie miało sensu i żałujesz tych pięciu lat poświęconych na rozwijanie czegoś, co nigdy nie miało prawa bytu. Zmarnowałaś sobie życie, dziewczyno. Szkoda, że zorientowałaś się dopiero po interwencji psychiatry i po psychotropach. No cóż, każdy moment na uświadomienie jest dobry.

5 komentarzy:

  1. smutno mi teraz, bo w każdej chwili każda kobieta może podzielić jej los.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i nie gadaj, że ci się nie podoba, bo jest dobre. Prawdziwe.

      Usuń
    2. Podpisuję się pod tym. Taka prawda.

      Usuń
  2. holy shit, zabiłaś mnie tym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, co napisać. Brakuje mi słów, więc powiem tylko: Dziękuję za tą perełkę.

    OdpowiedzUsuń