W sumie to zaczynam nowy rozdział swojego życia, więc pora wrócić do czegoś starego, czegoś, co znam, bo teraz wszystko będzie nowe i tego nowego będzie aż zanadto. ;)
There are some nights I hold on to every note I ever wrote
Some nights, I say “fuck it all” and stare at the
calendar
W pokoju panowała
ciemność, jedynie monitor komputera wyraźnie odcinał się od mrocznej i
przeszywającej czerni. Ciszę, prawie kłującą w uszy przerwało bicie zegara,
który, podobnie jak mieszkanie, odziedziczyła po ukochanym Tacie. Zmrok zapadł
już dawno temu, ona jednak nie mogła o tym wiedzieć, bo siedziała w swoim
pokoju od dłuższego czasu, uprzednio zasłaniając okna roletami i przygotowując
dzbanek kawy, której przecież nie mogło jej zabraknąć. Kochała kawę ponad
wszystko i byłaby może nawet skłonna powiedzieć, że kochała ją bardziej niż
jego. Zegar zabił trzeci raz i choć Emilia powinna się zorientować, która jest
godzina, ilość wybitych gongów nie miała dla niej znaczenia, po prostu nie
zwracała na nią uwagi. Zawsze, choćby nie wiadomo co robiła, zawsze przerywała
daną czynność i nasłuchiwała ile razy zabije zegar. Nie dziś. Nadal tępo
wpatrywała się w monitor, przy okazji mocno nadwyrężając swój i tak niedoskonały
wzrok.
Podobno doceniamy coś
dopiero wtedy, kiedy to stracimy. Mila była już niemal pewna, że to banalne
powiedzonko znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Gdyby była świadoma
otaczającego ją świata, zapewne wiedziałaby, że gdzieś daleko od niej,
odgrodzony od niej murem bólu znajduje się człowiek, który również o niej myśli
i jego stan niewiele różni się od jej.
Usiadła na miękkim dywanie i zamknęła oczy. Zobaczyła go oczyma
wyobraźni, jak wnosi ten cholerny dywan po schodach i co rusz dźga ją nim w
tyłek. Sama by nie dała rady umieścić go w mieszkaniu i po tym jak go kupiła,
on wniósł go na trzecie piętro i sama myśl o tym doprowadziła ją do płaczu. Otwarła gwałtownie oczy i starała się wrócić do rzeczywistości. Chyba tylko po
to, żeby się dobić rozrzuciła po białym dywanie pamiątki z kartonowego pudełka.
I nie pozostało jej nic innego, jak tylko zanieść się histerycznym szlochem.
Dotykała wszystkich rzeczy, które miały jakikolwiek związek z nim i nie mogła
powstrzymać płynących ciurkiem łez.
Sadystka.
ja też stęskniłam się za Tobą! a to myślę zasługuje zdecydowanie na bardzo długą kontynuację. no i podoba mi się imię bohaterki.
OdpowiedzUsuńcześć Skarbie, pisz więcej bo to się dobrze zaczyna.
OdpowiedzUsuńO. Tęsknilam też. Brzmi dobrze
OdpowiedzUsuńGrupie pytania zadajesz dziś, wiesz? Nic innego nie zasługuje na kontynuacje na tyle bardzo jak sadystyczna Emilia i ktoś kto wnosił jej ten dywan na trzecie piętro. Trzecie piętro - to długa droga, dywan musiał być ciężki, więc on ją kocha. I nie wyobrażam sobie nie dowiedzieć się dlaczego zostały im tylko wspomnienia, ból i porozrzucane na dywanie Emilii pamiątki. Masz być i to jest rozkaz, nie prośba.
OdpowiedzUsuńTęskniłam za Twoją twórczością, wiesz?
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam nic w blogowym światku, ale jestem pewna, że to jest to za czym tęskniłam i cieszę się, że czytam akurat to Twoje i mam nadzieję, że to pociągniesz, bo jest dobre, a nawet więcej. Buziak.
OdpowiedzUsuńuś
Ej puk puk? Coś nowego mi odpowie?
OdpowiedzUsuń